Opadła. Odcięła przestrzeń, czas, wszelkie głosy.
I wi-fi.
Przygwoździła do fotela.
Z braku innych możliwości położyłam ręce na blacie biurka mając w zasięgu palców klawiaturę komputera. Niby mogłam je opuścić ku środkowi kuli ziemskiej poddając się sile grawitacji. „A nie opuszczę!“ - przekora ze mnie, c’nie?
(W tym miejscu prof. Bralczyk prawdopodobnie chrząknąłby znacząco i zrobił wdech by wygłosić pogadankę. Jakiś purysta językowy zgrzytnąłby zębami i a jego palce rozgrzałyby klawiaturę i łącza do czerwoności. A ja lubię takie skróty, niektóre powiedzenia współczesnej młodzieży. Może to jeden z syndromów kryzysu wieku średniego? Niektóre panie przebierają się w młodzieżowe ciuchy i szukają młodszych kochanków a ja zabawiam się językiem. Ojczystym! Pisanym! Bez skojarzeń proszę.)
Tak, tak, dygresyjki, wycieczki osobiste. Jak widać, nie poddaję się bez walki, ale ONA działa.
Tłumi niepotrzebny szum codzienności nie pozwalając ruszyć się i robić takich rzeczy, które są ekstra karą w kompaniach karnych. Czyszczenie fug szczotką do zębów a skoro fugi to dlaczego nie generalne szorowanie kuchenki i piekarnika? Może posprzątam pokoje młodocianych, bo te skarpetki i majtki walające się po podłogach doprowadzają mnie do szału.
STOP!
Jeszcze raz.
Tłumi niepotrzebny szum codzienności koncentrując wzrok na monitorze, zamykając na świat zewnętrzny, otwiera przestworza - bez spadochronu, bez żadnych zabezpieczeń, pokazując, że wszystko jest możliwe.
Mogłaby być kopułą, ale nie jest.
Stożek? Może tak a może nie.
Bez masy, bez struktury. Doskonale przezroczysta filtruje co trzeba i kiedy trzeba, podtrzymuje wszelkie funkcje życiowe wysyłając w jedyną swego rodzaju podróż.
Nawet nie ma chyba nazwy, bo nikt się nad nią nie pochylił na tyle by wymyślić coś takiego.
Żeby nie było, że jestem taka bystra i sama ją wymyśliłam. Przeczytałam o tym w jednej z książek Ziemkiewicza i przygarnęłam do własnych potrzeb. Ziemkiewicz jest bystry i mam mały kompleks w związku z nim, bo daleko mi do niego, ale on tego też nie wymyślił. Przejął od innego pisarza (nazwiska nie podam, bo pamięć mam dobrą, ale te małe coś w głowie zbyt szybko przenosi pewne informacje na głębsze poziomy).
Dla własnych potrzeb nazwałam ją separatorem przestrzeni pisarskiej. Ona i separator?
Skoro ja - kobieta nazwałam siebie kiedyś „basiek“ to dlaczego mam jej żałować męskiego przydomka. Wierzę w ludzką kreatywność i to, że ktoś wymyśli lepszą i trafniejszą nazwę.
Może właśnie Ty?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz