piątek, 28 lipca 2017











D.


Morskiej piany brzegiem
Piasku grani, grzbietem
Idę do Ciebie.
Muszli skraj kaleczy
Stopy rant wszechrzeczy
Szukam Ciebie.

Bielone cienie wątpliwości
Pokrywa czarna sadza słów
Tej listy plusów i minusów
Spisanej w porozumieniu dusz.

Fala łamie kontury,
Wiatr łka partytury,
Mewy skrzeczą swe bzdury.
A może to ja?

Wyrzucam przeszłości absurd
Że niby my, wspólny akord?
To fałsz, tam harmonii brak.
Tak, szukałam Cię kiedyś
Nie, to nie był mój kaprys
Widocznie poszliśmy wspak...

piątek, 9 czerwca 2017

***
















Bose nogi mi masujesz
Kiedy płonie świat
Duży palec lewej stopy
Pada domek z kart
Prawej pięty głaszczesz skórę
Dym spowija żart
Po śródstopiu wodzisz palcem
Trzeszczy pychy kark.

Bo chyba dziś zatańczymy walca
Na raz, pospieszne dwa i trzy
Ostatni skrawek spokojnego krańca
Gdy wokół tylko apokaliptyczne sny.

Ten świat jest tylko żartem
Choć na poważnie był
Zapytaj jego Stwórcę
Co zrobi z młynem tym.

A on nam zaraz puści walca
Na raz, przyspieszasz dwa i trzy
Nie słyszę dzięki temu trzasku kości
Łamanych siostrom czartów złych.

Tak więc dalej masuj moje stopy
Piękniejszy będzie świat
Zazdrości pysze i chciwości
Podamy bilet,
Kierunek - diabeł-brat.

Wyślemy w podróż morską
Szalupą dawnych chęci mych
I spłoną w dali w słońcu
Bo to słomiany ogień był.


piątek, 7 kwietnia 2017

Nocne czary-mary

Weźmisz pierwszą książkę, która ci się napatoczy pod rękę. Otworzysz na dowolnej stronicy i wybierzesz jedno zdanie, na które trafi pierwsze twój wzrok. Weźmisz je i stworzysz, zaczynając od niego, swoją opowieść...




“Smokey i Idgie siedzieli w kawiarni, paląc papierosy i pijąc kawę.”*
Barani wzrok gościa w śmiesznych, zielonych gaciach robił jednocześnie coś dziwnego z mimiką Idgie. Drgała jej nienaturalnie górna warga odkrywając co chwilę jej nieco królicze zęby. Wydęła lekko lewy policzek, podłubała koniuszkiem języka w górnej szóstce, zadrgały na moment skrzydełka nosa. Jej gałki oczne miały zupełnie inną częstotliwość niż tamte tiki, aż Smokey skomplementował całość cmoknięciem.
Typ w zielonych gaciach nic sobie z tego nie robił i nadal się w nią wpatrywał z uwielbieniem. Smokey sięgnął po kubek by nabrać spory łyk kawy. Idgie schyliła się na chwilę i grzebała coś przy oczach. Smokey przytrzymał płyn w ustach rozprowadzając kofeinę po śluzówkach. Śledził leniwie przelatującą muchę nie tracąc z pola widzenia tych dwojga. Idgie wyprostowała się szczerząc do zielonoportkiego zęby w szerokim uśmiechu.
- Idgie, kur…! Coś ty!!! - tylko tyle zdołał z siebie wykrzesać Smokey parskając wcześniej kawą na trzy stoliki do przodu.
A ta szelma uśmiechała się tylko zalotnie w stronę baraniego wzroku mając wywinięte górne powieki. Stary, licealny żart.
Gość zemdlał. Kelnerka spojrzała, krzyknęła i upuściła tacę rozbijając stos naczyń. Idgie rozejrzała się wokół. Zwabieni hałasem przechodnie rozpłaszczali nosy na witrynie baru. Jeden z nich puścił smycz, co szybko wykorzystał duży mastif angielski, który umknął w kierunku skrzyżowania.
Po chwili wszyscy usłyszeli potworny huk i trąbienie klaksonów. Nad wysepką ronda zawisł jakiś obiekt rzucający okrągły cień na trawę, ale nikt nie zwrócił na to uwagi, więc spodek usiadł bez zbytniego zainteresowania ze strony przechodniów.
Idgie tylko wywróciła oczami. Kolejny, ciekawy dzień w tej dziurze, o której zapomniał nawet kurator sądowy.


*zdanie pochodzi z książki “Smażone zielone pomidory” Fannie Flagg.

środa, 29 marca 2017

Dialog alter ego

Kolega z grupy pisarskiej zadał ćwiczenie polegające na ułożeniu dialogu kilku swoich alter ego. Żeby utrudnić, początek kolejnego miał być synonimem wyrazu z końca poprzedniego wcielenia. Prawie mi się udało ;)
Przedstawiam Wam swoje "rozsiedmienie" jaźni.


-------
R: Jaki piękny dziś księżyc na niebie... Płynie majestatycznie, tajemniczo omiatając srebrnymi promieniami powierzchnię Ziemi... W jego cieniach chowają się słodkie tajemnice zakochanych, westchnienia marzycieli i nadzieje wszystkich rozedrganych serc…

SŹ: Pikawa, mówisz? Stara, patrz, bo zaraz z tych cieni wylezie wilczek zuuuuuuyyyy i cię pożre. Aaaaaaaarrrrrggggghhhhh!!! Najpierw rozszarpie twoją skórę, a jak trafi na tętnice. Ooooo, to dopiero będzie sikawa! AHAHAHAHAHA!!! Romantyczka popieprzona.

ChN: Moje receptory węchowe nie wykrywają żadnych odorantów, tym bardziej wskazujących na to, że w najbliższym otoczeniu znajdują się liczne olejki eteryczne związane z jakimkolwiek gatunkiem Piperaceae. Uwaga na temat wilków jest cokolwiek nieracjonalna, ponieważ na tym terenie nie odnotowano osobników tego gatunku.

BF: Podgatunek! Tak! Tym właśnie dla nich jesteśmy! Mówisz “nie” to myślą, że to “tak”. Zakładamy ciuch z dekoltem, to uważają, że mogą bezkarnie wyciągać swoje łapska! Harujemy, a oni spijają śmietankę! Ciągle gorsze! I jeszcze te ich podsmiechujki, że my takie rozhisteryzowane. Dzieci dopatrzyć? Jeszcze czego! On przecież PRACUJE! A my co? Że niby te wszystkie koszule prasujemy dupami siedząc z kawą na kanapie i oglądając “Spazmy serca Esmeraldy”???! A WON! 

Cz: Hajże dziwo! 
Liście brzozy, kwiat przelotu, dokonamy akcji zwrotu... 

E: (PIF-PAF!)

A (zadumana): Kanonada jak na sylwestra w 1900 r. (ocknęła się i bierze za rękę) Chodź, już tam na ciebie czekają. Koniec tej mordęgi twórczej. Zostaw już ten koszmarek, dość męczenia siebie i innych. Pofruwasz na chmurce z Pratchettem. Ciiii… cicho już cicho. Wiem, że masz jeszcze w zanadrzu kilkanaście tych swoich alter ego. Spokojnie, wszystkie tam pójdziecie. Ten wymiar pomieści każdą ich ilość. Ej! Zostaw już tę procę! Widzę, że celujesz w Mickiewicza. (z pobłażaniem) Przecież anioły wszystko widzą...

wtorek, 31 stycznia 2017

Oni



Czy udałoby mi się spotkać Magę? 

Zadawałem sobie ciągle to pytanie kreśląc kolejne symbole. Podrzucali mi kartki szparą pod drzwiami. Nie wiem kim byli ani skąd przybyli. Gdy gasili mi na noc światło, w poświacie z korytarza obserwowałem dziwne cienie. Nigdy nie słyszałem żadnych głosów. Żaden strażnik nie pokrzykiwał na więźniów. Nie było sprośnych dowcipów ani poleceń przełożonych. Jedyne dźwięki to skrzypienie wózka rozwożącego jedzenie i stukanie klap w drzwiach.
Nie wiem po co nas tu trzymali. Rytm dnia wyznaczało zapalające się i gasnące światło. Z nudów zacząłem jakimś kawałkiem żelaza rysować po ścianach. Po nocy, pod drzwiami leżał stos kartek i węgle. Rysowałem litery. Rysowałem wszelkie symbole jakie przyszły mi na myśl. Słowa z rysunkami, jak w elementarzu pierwszoklasisty.
Wielki słownik ziemskiej mowy.

Mam nadzieję, że chowają te kartki. Powstanie z nich książka, za pomocą której będą mogli w końcu z nami rozmawiać.