czwartek, 23 czerwca 2016

Czym jest dla mnie pisanie

Remont kuchni. Trudny czas. Bardzo trudny czas. Cholernie trudny czas.
Chaos i jedzenie suchego prowiantu nie wpływa twórczo.
I znów klnę.
To jedziemy.



"- Aaaaa pieprzę to! - Przemieliła w ustach wraz z tymi słowami garść gipsu i cholera wie czego jeszcze. 
Rozejrzała się po pobojowisku będącym do niedawna kuchnią a teraz poligonem budowlanym.
Remont oczywiście się przeciągał. Niby przyzwyczaiła się do tego, ale już miała dość, bo ileż można. Menu - głównie kanapki, lodówka - przedpokój, wszystkie szafki - w salonie. Chcesz głupią łyżkę? Leć do pokoju.
„Kurwa, jak ja lubię gotować!“ - Szczerze w końcu doceniła to, do czego czasem podchodziła z niechęcią.
Pana Perfekcję zirytowało obsadzanie puszek pod kontakty elektryczne. Westchnęła cicho, wrzuciła w wyszukiwarkę „obsadzanie puszek podtynkowych“, obejrzała filmik instruktażowy (zasoby internetu cały czas zadziwiały), podeszła z packą i gipsem i wytłumaczyła to i owo. Poszło sprawnie. Doświadczenie kulinarne przydawało się przy rozrabianiu gipsu do właściwej konsystencji a wprawa zdobyta przy zdobieniu ciast przydała się przy władaniu packą.
Pan Perfekcja wypuścił powietrze i humorki i zabrał się do roboty.
„Panie, daj byśmy mijali się z humorami, żeby chociaż jedno zachowało zimną krew w takich sytuacjach i podeszło do problemu konstruktywnie.“ - Nie ma jak płynne przejście od rzucania nieopodatkowanymi zawodami do próśb modlitewnych. Ot, cała kwintesencja człowieka z krwi i kości.
Od dawna nic jej już nie cieszyło. Uczona od dziecka pracy zadaniowej była przyzwyczajona do czasu intensywnego, ciężkiego wysiłku aż do zakończenia zadania. Z tym się akurat nie zgrali z Panem Perfekcyjnym. On się szybko męczy, irytuje a perfekcja pt. „musi być co do milimetra“ nie była pewna, kogo bardziej doprowadza do szału, czy jego, czy otoczenie.
Taki już jest, co zrobić. Ma to swoje dobre strony, bo wszystko jest dokładnie i tak, jak trzeba, ale co się nasłucha w trakcje pracy, to jej. Wypracowała przez lata mechanizm obronny, dystans, ale czasem, po ludzku, ulewało się co nieco.
Właściwie pracy nie było tak wiele, jak sobie wyobrażała i pewnie dlatego chodziła podminowana, bo mimo wszystko remont się przeciągał, bo Pan Perfekcyjny łapiąc kilka srok za ogon, musiał być w kilku miejscach naraz. A urlop mijał. A stolarz co jakiś czas pytał, kiedy mogą wejść z montażem szafek.
- Aaaaaaa pierdolę to... - Rzuciła innym określeniem tej samej czynności co poprzednio, już mniej agresywnie a bardziej ze znużeniem.
Wzięła prysznic dokładnie przepłukując gardło po czym zamknęła się w pokoju, spojrzała niechętnie na cienką warstwę białego pyłu na półkach i otworzyła edytor tekstu.
Po jakimś czasie uśmiechnęła się."


4 komentarze:

  1. ooo znam to, zmieniałam korytarz, zrobiła się dziura na przestrzał, sąsiadowi kawę podawałam przez otwór.
    z sufitu zdzieramy kasetony, poleciał tynk i kawał ściany, oczom ukazał się przedwojenny stelaż i słoma, grzyb pod tapetą, krzywe ościeżnice, drzwi się nie domykają do dupy z tym!
    to było na starym domku, po dziadkach pradziadkach.
    rura nam zmiękła, sprzedaliśmy.
    teraz mamy w bloku, z aneksem kuchennym :D
    to najlepza decyzja ostatnich 10 lat.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też się cieszę, że wyprowadziliśmy się kiedyś do bloku, bo na ten moment życia jest najlepiej i kocham swoje osiedle. Po cichu marzę jednak by postawić dom z kontenerów morskich na naszej ziemi, którą mamy niedaleko miasta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. kontenery morskie nie pachną hmm ... śledziem? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam się na tym, ale śledzie chyba nie są transportowane w takich sześciennych kontenerach typu Maersk :D

      Usuń